GORDONKI – ZAJĘCIA MUZYCZNE DLA DZIECI. 0
GORDONKI – ZAJĘCIA MUZYCZNE DLA DZIECI.

Marianna Janicka – na co dzień prowadzi gordonki, komponuje muzykę do filmów i spektakli oraz wychowuje dwójkę swoich pociech. Uwielbia swoją pracę, bo bycie z dziećmi jest niezwykle wdzięczne.

Do pierwszej ciąży goniła i pracowała w szalonym świecie produkcji filmowej. Długie godziny na planie, stres, mało snu – wiadomo mało atrakcyjne warunki dla przyszłej mamy. Dlatego przyszedł czas na zmiany. Dzięki przyjaciółce, a później też mentorce wkroczyła w magiczny świat gordonków i uwielbia swoją pracę bardzo. Często podkreśla, że zmiany są fajne, nawet nie zapowiedziane, mogą nas wprowadzić na nową, ciekawą i spokojną drogę, w której przede wszystkim jest miejsce dla dzieci.

Skąd nazwa gordonki?

Nazwa pochodzi od człowieka, który zajął się całą teorią tych zajęć. Edwina E. Gordon był jazzmanem i kontrabasistą, ale na pewnym etapie życia zajął się psychologią muzyki i teorią audiacji. Audiacja to odtwarzanie usłyszanego dźwięku w myślach. Jako psycholog muzyki przez ponad pół wieku badał zależności między uczeniem się, nauczaniem i zdolnościami muzycznymi. Interesowało go to, w jaki sposób można efektywnie i intuicyjnie uczyć się muzyki. To on stwierdził że muzyka żywa jest istotna dla rozwoju. Tak powstały gordonki - zajęcia muzyczne i dźwiękowe – które poza teorią, mają zbliżać opiekunów i dzieci – uczyć doświadczać dźwięku przede wszystkim. Bo w muzyce wszyscy czujemy się jakoś inaczej - puszczają nam bariery i otwieramy się. Zawsze z ciekawością obserwuję dorosłych i dzieci podczas zajęć. Dzieci odnajdują się momentalnie, podczas gdy rodzice potrzebują dużo więcej czasu, by zacząć czerpać z tego przyjemność.

Dla dzieci w jakim wieku przewidziane są gordonki?

Nie ma dolnej ani górnej granicy. Teoretycznie do 3 lat, ale moje dzieci mają 7 i 8 i też się super odnajdują. Mama w ciąży tez może przychodzić. To jest bardzo subiektywne. Ważne żeby się na takich zajęciach dobrze się czuć. Ale zakłada się, że godonki to taki pierwszy etap muzyczny skierowany właśnie do maluchów.

Często mamy dzieci, które zaczynają przygodę ze żłobkiem, przychodzą na moje zajęcia, bo dzieci odnajdują tu bezpieczeństwo i mogą poczuć, że wspólna przestrzeń i inne dzieci są fajne. Szczególnie dla pandemicznych dzieci, które muszą się zaadaptować to takie zajęcia mogą pomoc. Mam dużo dzieci bardziej wrażliwych i one na takich zajęciach odnajdują swoje miejsce.

 

gordonki zajęcia muzyczne dla dzieci warszawa

 

Jak wyglądają takie zajęcia?

Stricte gordonki to są zajęcia bez instrumentów. Polegają na czystym śpiewie i takie zajęcia trwają ok. 25 minut. Natomiast ponieważ rodzice płacą już za takie zajęcia, to naturalnie wyszło, że powinny trwać dłużej – więc podążamy drogą Gordona, ale już w luźniejszej nieco formie. Po 25 minutach wkraczają instrumenty czy tzw. przeszkadzajki – grzechotki, tamburyny, inne marakasy i wspólnie z dziećmi zaczynamy muzykować. To trwa kolejne 10 minut. Gramy piosenki popularne i znane dzieciom. Co ważne, opiera się to zawsze na pam pam pam - nie ma słów. Chodzi o to, by nie skupiać się na słowach, bo przestajemy wtedy słuchać i odczuwać dźwięk. A zależy nam, by dzieci skupiały się na czystej muzyce. Na sam koniec zajęć wprowadzam skrzypce, do których wróciłam niedawno i na koniec mamy taki mini koncert na skrzypcach lub flecie prostym. Żeby ubarwić to – ale nie odtwarzamy niczego, nadal jest to żywy instrument w duchu Gordona. Ważne, by rodzice wiedzieli, że muzyka odtwarzana z przysłowiowego „kaseciaka” nie zastąpi nigdy żywej muzyki, bo nie jest tak odczuwalna przez dzieci.

Gordonki to też powtarzalność. Żyjemy w czasach wielu bodźców i atrakcji, więc często rodzice są zdziwieni, że gordonki są takie proste i powtarzalne, a to jest akurat duży walor tych zajęć, bo dzieci czują się dzięki temu super bezpiecznie. Mamy na przykład zawsze tę samą melodię na zakończenie. Pamiętam jak mój Ignaś miał 2 lata i przechodził absolutny bunt.  Nie chciał się położyć do łóżka i ja totalnie zrezygnowana, bez pomysłu, siadłam i zaśpiewałam piosenkę z zajęć „Już zmęczone dzieci” na co on od razu wskoczył do łóżka. To ciekawe on to połączył z tym – "a to kończymy już". Fajne, że te zajęcia często przekładają się na życie i stają się naszym odmiennym dialogiem, takim muzycznym językiem, niezwykle pomocnym. Nie tłumaczymy w czasie zajęć to jest grzechotka, a to jest instrument – tylko dajemy dzieciom samym doświadczyć tego, przenieść się do krainy muzycznej. Tak jak uczymy się języka mówiąc, tak muzyki też uczymy się słuchając, czując, ruszając się – ten ruch jest ważny, by poczuć ten dźwięk całym sobą.

Czy robiłaś swoim dzieciom gordonki jak były mniejsze?

W formie zabawy tak. Jak byli mali uwielbiali kalimbę, którą też wplatam w swoje zajęcia. Kalimba to taki magiczny instrument, na którym każdy niezależnie od wieku i umiejętności potrafi grać. To wielka siła kalimby. Magiczny dźwięk, który przypomina trochę padający deszcz. Uspokaja i wycisza. Grałam więc na kalimbie i śpiewałam improwizując moim dzieciom na dobranoc przy zgaszonym świetle i to było niesamowite. Dzieci to uwielbiały.

Czy poza instrumentami w gordonki wplata się też inne gadżety?

Tak jak najbardziej – dajemy chusty, piórka etc. to wszystko sprawia, że ta muzyka zaczyna wchodzić podprogowo. Ciężko uzyskać skupienie od małego dziecka, więc wszelkie gadżety są dla nich zajęciem, a równolegle muzyka sama „działa”. Warto jednak oceniając jakość gordonków, zwrócić uwagę na ilość gadżetów. Jeśli jest ich zbyt dużo, to może znaczyć, że mniejszy nacisk kładziony jest na muzykę. A muzyka, dźwięk są w tych zajęciach najistotniejsze. Im mniej gadżetów tym lepiej, bo to znaczy ze tą muzyką potrafimy utrzymać uwagę i zainteresowanie zajęciami. W czasie moich koncertów skrzypcowych rozdaję np. bańki mydlane. Często jednak jest tak, że dziecko nie zwraca uwagi na te bańki, bo jest tak zainteresowane muzyką i instrumentem.

Gdzie można Cię spotkać na zajęciach?

W Centrum Kultury Łowicka na Mokotowie, ale marzy mi się moja własna przestrzeń. Takie centrum dla mam i dzieci. Takie, gdzie mamy z dziećmi mogłyby się spotykać, posiedzieć, napić kawy, a przy okazji mieć jakieś zajęcia lub zwyczajnie przestrzeń z zabawkami – taki rodzaj świetlicy. Mam wrażenie, że na Mokotowie brakuje wciąż takich miejsc. Ale pandemia sprowadziła mnie nieco na ziemię, więc zobaczymy.

 

co to są gordonki

 

Jakie adresy na gordonki polecasz?

Wspaniałe są gordonki na Ochocie u Sylwii Adamczuk – w Centrum Kultury Rakowiec. Sylwia to Muzyczna Karuzela – robi też zajęcia dla starszych dzieci i dla rodziców np. ukulele. Kolejne miejsce to Muzyka Łączy – to są dziewczyny, które dają koncerty, uczą też fortepianu i mają niesamowitą wiedzę – improwizują i idą trochę poza standardem – uczą myślenia całościowego o muzyce. Nie mogę tu też nie wspomnieć o Ani Natalicz, która jako moja przyjaciółka i mentorka zaprosiła mnie do świata gordonków. Teraz mieszka w Przemyślu i można u niej pobierać lekcje pianina online, co może być super alternatywą dla zajęć na żywo.

Czy są złe gordonki?

Jest dużo złej jakości zajęć wokół dzieci niestety i tę jakość trzeba weryfikować. Miałam doświadczenie z zajęciami, które mnie przytłaczały jako rodzica. Dużo elementów, przebodźcowanie, hałas – a mamy czasy, gdzie i tak potwornie dużo jest rozpraszaczy, więc uważam, że lepiej pójść w spokojną klasyczną czy ludową muzykę niż dorzucać dzieciom do pieca niepotrzebnych wrażeń.

Co daje nam muzyka?

Muzyka bardzo rozwija lewą półkulę mózgu – kreatywną. Te zajęcia to też bliskość, budowanie relacji i więzi, uspokojenie się, zrelaksowanie, wspólny czas. Moment, kiedy mamy pauzę  – to też relaks dla rodzica. Dla mnie ważne, by opiekunowie na moich zajęciach czuli się dobrze. Jeśli czujemy ze nie chcemy siedzieć w jednym miejscu – to możemy chodzić, tańczyć, bujać się – wszystko dopuszczalne. Podstawą tych zajęć jest by każdy miał absolutną swobodę. Gdy sobie wyobrazimy jak każdy z nas przeżywa muzykę, to przecież każdy robi to inaczej – jedni wolą się położyć i patrzeć w sufit, inni wolą się ruszać. Ciekawe jest też to jak dzieci reagują na dźwięk -  mój syn np. nigdy nie odezwał się na gordonkach, „kodował”, a w domu razem z siostrą Matyldą do dziś robią koncerty i improwizują. W zajęciach mamy takie momenty pauzy, absolutnej ciszy, które bywają krępujące dla dorosłych i to jest moment, kiedy dzieci mogą się odezwać, ale też często milczą. I ważne tu, bo nie należy się zrażać, że np. dziecko się nudzi, bo nic nie mówi i patrzy w okno. Bądźmy spokojni to wszystko gdzieś tam w środku się koduje i te efekty nadejdą później.

Jaki jest koszt takich zajęć?

U mnie takie zajęcia w karnecie kosztują 200 zł za 4 zajęcia. Natomiast pojedyncze zajęcia kosztują 60 zł. To trudna materia jeśli chodzi o rodziców malutkich dzieci. Nie są przyzwyczajeni do kosztów zajęć dodatkowych.  Rodzice starszych dzieci wiedzą, że muszą zapłacić za dodatkowy basen, tańce etc. natomiast przy maluchach to jest dopiero początek.

Czy ważna jest regularność tych zajęć?

Jeśli dzieci chodzą regularnie na gordonki, to odpada element adaptacji za każdym razem i mogą z gordonków korzystać w pełni. To ważne, bo oszczędzamy im wówczas stresu związanego z ponownym przyzwyczajeniem się – do nowej przestrzeni, do mnie, do dzieci, do nowych dźwięków. Dzieci, które chodzą regularnie uczą się otwartości na zmiany np. że w czasie zajęć zabieramy chusty, a dajemy inne gadżety. Uczą się także sprzątać po zajęciach – z czego mamy się bardzo cieszą, bo mamy piosenką na sprzątanie i wiem, że przemycają to do domu i śpiewają i to działa na dzieciaki. To jest ten piękny język muzyki właśnie.

 

Komentarze do wpisu (0)

Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl